„Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił” (Mt 15,29-30). I co ciekawe oni wcale nie wrócili wtedy do domu tylko jeszcze trzy dni z Nim byli! I to mnie w tym tekście uderza. Nazwałbym to pragnieniem relacji… Brakuje Ci Jezusa?
Ewangelista nie pisze co oni przez ten czas robili, ale z pewnością musiała być cudna atmosfera skoro nikt nie chciał wracać do domu. W końcu Jezus przejmuje inicjatywę i postanawia nakarmić kilka tysięcy ludzi i rozesłać do domów. Mówi: „Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść” (w.32). Mnie urzekają te słowa. Bóg widzi naszą ofiarę. On wie, że wychodzimy ze strefy komfortu, że będąc przy Nim ponosimy ofiarę. Każdy trud podjęty dla Jezusa, ale też dla Jezusa w drugim człowieku jest policzony… I to „zmiękcza” serce Boga!
Ostatnia myśl. Pustynia po ludzku jest miejscem trudnym, bezpłodnym, suchym, to raczej miejsce, które się mija, albo chce szybko opuścić. A tu lud trzy dni siedzi przy Jezusie… To symboliczne. Tam gdzie kończą się nasze „zapasy” dzieją się cuda! Może trzeba poczuć prawdziwy głód, żeby prawdziwie otworzyć się na działanie łaski? Jezus uczy nas prostoty i wiary „siedem chlebów i kilka rybek” wystarczy jeśli wierzysz… Bóg nie widzi pustyni, dla Niego tam już jest oaza.
Pan daje Ci adwent znajdź swoją pustynię. Znajdź czas tylko dla Jezusa. Spakuj swoje pantofle, kocyk, termos z herbatą, Biblię i ruszaj…
+
xmatt